27.08.2013r.
10:11
Edynburg
Skreśliłam kolejny dzień na dużym kalendarzu, wiszącym nad moim łóżkiem. To już siedemdziesiąty odkąd wróciłam. Po co je liczę? Nie mam pojęcia. Moje życie wygląda od pewnego czasu tak samo. Wstaje około 10. Siedzę w moim pokoju. Może coś zjem i uczę się, albo czytam książki. Nic się chyba we mnie nie zmieniło. Włosy urosły mi pewnie z centymetr. Jestem może trochę bardziej zmęczona, blada i śpiąca,ale najwidoczniej można żyć bez powietrza. Harry był moim tlenem, więc tak się czuje. Nie ma mojego życia. Nie ma nic. Jest smutek, pustka i ból, który przeszywa moje ciało każdej nocy. Właśnie wtedy jest najgorzej. Wracają wspomnienia. Przecież kiedyś mogłam żyć bez niego. Niestety teraz nie potrafię. Myślę, że nigdy nie będzie już tak samo. Nigdy nie będę szczęśliwa. Bez niego to nie możliwe. W pewnym momencie w naszym życiu pojawia się ktoś i później bez tej osoby nic nie ma sensu. Tak właśnie było że mną i Harrym...
Ciągle to samo, ale dzisiejszy dzień musiał być inny. Wolałam monotonnie. Mogłam się w niej zagłębić. Jednak 27 sierpnia od 20 lat świętowany był jako moje urodziny. Po co żyłam? Nie wiem. Zrobiłam więcej złego, niż dobrego. Kochałam i niszczyłam, dlatego w końcu ktoś mnie zniszczył... Chciałam cofnąć czas i zostać w Londynie. Nie mogę być z nim, ale bez niego upadam. Z każdym dniem zamiast lepiej jest gorzej... Żyjąc czułam, że umieram. Umierając chciałam żyć. Każdy powiedziałby "zapomnij, żyj dalej", ale ja nie potrafiłam. Nie mogłam funkcjonować bez niego. Mogliśmy być tylko przyjaciółmi, albo po prostu się widywać. To by wystarczyło. Wiedziałabym, że jest szczęśliwy, pomagała i cieszyła się z sukcesów. Teraz? Nie zostało mi nic. Chciałam odzyskać sens życia. Sens mojego poświęcenia. Odnajdywałam go tylko przy grobie Jack'a. Tak często tam jeździłam...
Harry jednak nie zadzwonił, ani razu. Choć tak bardzo na to czekałam. Moje życie urozmaicały rzadkie rozmowy z Eleanor i Louisą... Chłopcy dzwonili może trzy razy, za to Zayn robił to co drugi dzień, aż do 18 sierpnia. Potem nasz kontakt się urwał. Dopiero El wytłumaczyła mi, że zaręczył się z Perrie i pewnie nie ma czasu.
Czasami chciałam się spakować i wrócić do Londynu, ale przecież Harry się nie odezwał. Może zapomniał, a przecież tego chciałam...
Mój telefon zawibrował dwa razy co oznaczało, że przyszła nowa wiadomość. Spojrzałam na wyświetlacz. To był Niall.
"Happy 21th B-Day, Lilly! Have a fun! xx". Dalej dostawałam esemesy o podobnej treści od Liam'a, Louis'a, Eleanor, Danielle, Perrie, Louisy, Toma i starych znajomych z Edynburga. Po południu nawet Zayn napisał zwyczajne "Happy Birthday!". Od Harrego w dalszym ciągu nic...
Rodzice zorganizowali mały podwieczorek. Nie wiem co chcieli świętować. Z dnia na dzień stawałam się starsza i traciłam kolejne dni życia. Mama nawet upiekła moje ulubione ciasto cytrynowe. Czułam się jakbym nadal była małą dziewczynką, która tęskni za swoim ukochanym tatą. Jak co roku przyszło paru znajomych z sąsiedztwa. Postanowiłam trochę się ogarnąć. Założyłam lekką i zwiewną sukienkę. Rozpuściłam niesforne bląd włosy. Kiedy zeszłam, mama postawiła świeczki na cieście i kazała mi dmuchać. Goście zebrali się dookoła, a ja lekko pochyliłam się nad wypiekiem.
-Ale najpierw życzenie!- krzyknął ojczym.
"Chcę, żeby Harry był przy mnie"- pomyślałam i szybko zdmuchnęłam wszystkie żółte punkciki. Rozległy się głośne brawa. Wszyscy wrócili do poprzednich rozmów, a ja wyszłam na ławkę przed domem. Patrzyłam w niebo i chmury. Przypominałam sobie jego cudowny dotyk. Dotknęłam usta na których złożył ostani pocałunek i nagle ktoś zasłonił mi oczy. Znałam te ręce. Delikatne, ciepłe i duże dłonie... Śniłam będąc na jawie? Upajałam się tymi słodkimi omamami. "Harry"- mruknęłam i odwróciłam się, ale to chyba nie był sen, a jeśli nawet to cholernie realistyczny... "Harry?"- powtórzyłam ze zdziwieniem, ale też bardzo radośnie. Poczułam to miłe "coś" w brzuchu, które miałam okazję doświadczyć gdy go pierwszy raz zobaczyłam i z każdym kolejnym spotkaniem.
-Masz dziś urodziny. Chciałem powiedzieć wszystkiego najlepszego.- wyciągnął w moją stronę czerwony duży prostokąt.
-To prezent?- zapytałam.
-Tak. To znaczy nie. Chciałem ci to oddać.- wtedy rozpoznałam, że to mój zeszyt.- i chciałem przeprosić, bo ja... ja go przeczytałem.- urwał. Spojrzałam w jego oczy. Nie do końca dotarło to wtedy do mnie. Jak to przeczytał? Czyli musiał poznać wszystkie moje uczucia i emocje. Zobaczył to wszystko od mojej strony.
- Na początku mało rozumiałem. Wiem z tego tylko, że mnie kochałaś.- dotknął mojej dłoni.- Nie wiedziałem co zrobić i poszedłem do Eleanor. Ona mi wszystko opowiedziała.
-Nie Harry. Nie kochałam.- szepnęłam.
-Jak to?- jego źrenice znacznie się rozszerzyły.
-Ja cię nadal kocham.- przybliżyłam się do niego.
-Dasz mi szansę? Teraz gdy już wszystko wiem. Nie możesz mnie ochronić przed prawdą, a ja nie mogę żyć bez Ciebie.- spojrzał na mnie. W odpowiedzi zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej i delikatnie pocałowałam tylko moje malinowe wargi. Czułam jak momentalnie stanęły mi łzy w oczach.
-Jesteś moim życzeniem urodzinowym.- zaśmiałam się i schowałam twarz w jego klatce piersiowej. Przytulił mnie mocno i wiedziałam, że już nigdy nie puści.
-Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.- szepnął mi do ucha.- wróć ze mną do Londynu.- spojrzał mi w oczy. Zaczęłam płakać. Słone strumienie spływały po moich policzkach. Nie wierzyłam w to wszystko. Kiedy tylko go zobaczyłam wrócił sens mojego życia. Tak bardzo go kochałam, kocham i kochać będę. Harry wziął mnie na ręce. Spojrzałam na niego pytająco.
-Zabieram cię gdzieś.- mruknął mi do ucha.
-W środku są goście, ja...
-Uciekniesz z własnej imprezy.-zaśmiał się. W tej chwili z domu wyszła moja mama z ojczymem.
-Harry!- krzyknęła.- wreszcie jesteś.- uśmiechnęła się. Nie wiedziałam jak to rozumieć, ale zaraz wszystko mi wytłumaczyli.- Myślisz, że nie wiem co się działo? Lou mi wszystko wytłumaczyła. Harry dziś rano zadzwonił, że po ciebie przyjeżdża. Spakowałam ci potrzebe rzeczy. Miłych wakacji!- puściła nam oczko i wróciła do środka. Ojczym zapakował walizki, a my wsiedliśmy do auta.
-Szczęśliwej drogi dzieciaki.- krzyknął gdy powoli ruszaliśmy.
-Mogę wiedzieć gdzie...
-Nie.- przerwał mi Harry. Wiedziałam, że nic z niego nie wyciągne, więc dałam spokój. Po dwóch godzinach okazało się, że wróciliśmy do Londynu, ale nie pokierowaliśmy się do domu tylko na lotnisko.
-Mam nadzieję, że mama spakowała paszport.- mówił chłopak kiedy czekaliśmy do odprawy i sięgnął do mojej walizki. Całe szczęście był tam. Z racji tego, że była noc nikt nie interesował się za bardzo tym, że Harry Styles-właśnie ten, jest na lotnisku. Całe szczęście. Szybko przeszliśmy przez wszystkie czynności i udaliśmy się do samolotu. Zajęliśmy miejsca oczywiście w pierwszej klasie, bo nie mogłam przekonać Stylesa, że nie może wydawać niepotrzebnie pieniędzy. Byłam strasznie zmęczona. Zamknęłam oczy i ostatnie co usłyszałam to. "Witamy na pokładzie samolotu Londyn-" i wtedy zasnęłam.
//Wiem... Zawaliłam po całej linii. Wstyd było mi nawet tu wchodzić i gdy parę dni temu odwiedziłam bloga zaczęłam płakać. Kiedy zaczęło się nim interesować parę osób dałam ciała... Jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie to straszne problemy w moim życiu, ale myślę, że nikogo to nie obchodzi, więc wreszcie jest pierwszy rozdział drugiej części... Hurra... Jeszcze raz przepraszam. Teraz wszystko wróciło do normy i będę dodawać rozdziały regularnie. Pozdrawiam, całuję. :*